A w szyby deszcz się wpija, deszcz miljonousty.
— I jesteś, złota klatko — gabinetem luster,
i gabinetem naszych za trudnych wydarzeń,
martwych woskowych figur i woskowych twarzy,
ogrodem schnących kwiatów, przybytkiem mądrości,
ojczyzną naszej czczości i niepotrzebności.
Miasto jest za szybami i świat za szybami,
oby się bóg złej nudy zlitował nad nami,
mrugają wszystkie oczy, znużenie na ustach,
z lodowatym spokojem patrzą na nas lustra,
których lód moje dłonie umęczone chłodzi,
aż do dnia naszych nowych, człowieczych narodzin.
— — — — — — — — — —
Za lasami literek, górami papieru,
rzekami kawy dymi kawiarnia blagierów,
pysk kelnerski ma w herbie popielata flaga,
popielata jak dymy, jedwabna jak blaga.
Tropikalne ćmy tłuką w szklane tafle nocą,
i gazeciarskie kaczki skrzydłami trzepocą,
rżą szachowe koniki, fryzowane głowy
kierując znad szachownic do kul bilardowych,
a kule płyną suknem zielonem jak morze.
Zastygają w bezruchu święci redaktorzy,
dentyści wszystkich zdarzeń, niezwykłych i dziwnych
płyną po czarnych falach spokojnie oliwnych.
W kraju dymów, w szepcąco szeleszczącym światku
ludzie płyną ku sobie na falach wypadków,
pozdrawiają się szeptem, szmerem i szelestem,
zastygają z tragicznie patetycznym gestem,
z kolanem, zgiętem wdzięcznie na drugiem kolanie,
w niepokoju wieczystym i oczekiwaniu.
W strefie martwych zamierzeń kraj dymiący leży.
Rządzą nim despotycznie mistyczni kelnerzy,
Strona:PL Ludzie i pomniki (Hollender) 41.jpg
Ta strona została przepisana.