Strona:PL Ludzie i pomniki (Hollender) 52.jpg

Ta strona została przepisana.

DO PRZYJACIÓŁ


Wylecieliśmy kiedyś jak ptaki i liście,
a z młodością w niezgodzie płyniemy dziś razem,
coraz dalsi mi dzisiaj wiedzcie i usłyszcie:
— Niezawsze się przez życie przejeżdża Pegazem.

Oto dojrzałość moja, stająca się nagle,
aż ugina się ciężko umęczona szyja;
teraz już innym statkiem, nietutejszym żaglem
pędzony — Was i młodość nierozumną mijam.

Niesądzone mi było, bym wolny od grzechu,
z zębami ściśniętemi uporem i wolą,
zapierał się zwątpienia i trwał bez uśmiechu,
a nie widział sam siebie, obcy mi — Karolu.

Nie umiałem też w ciasnej zamknięty zatoce
wątpliwej sięgać głębi i trwać, niezachwianie
wierząc, że się bezemnie przyrodniczy proces
życia stanie i minie, spokojny Marjanie.

Ani się gwiazd na niebie nie spytam o drogę,
ani patrzeć błękitnie nie umiem — i przeto
instynktem żyć i mijać, nie walcząc — nie mogę;
nie śpiewam — piszę, Staszku, najmilszy z poetów.

Ani wierzyć dziecinnie oddawna nie umiem,
ani z żadną na ziemi krewnić się rodziną,
przechodzę sam, zostaję sam, w samotnej dumie,
uśmiechnięty sceptycznie, pogodna Halino.