od germanizacyi spodziewać. Mieszczaństwo nasze, zupełnie tak samo jak szlachta, stara się wmówić w lud pracujący, że ucisk polskości to jedyna rzecz, która nam dolega, że germanizatorowie to jedyni wrogowie nasi, a walka z hakatyzmem jedyne nasze zadanie polityczne. A tymczasem rzemieślnikowi, robotnikowi, parobkowi polskiemu dolega tysiąc innych krzywd, dręczy go tysiąc innych utrapień!
Rzemieślnika, robotnika wyzyskuje kapitał, parobka wysysa szlachta i ziemiaństwo, całą ludność roboczą rujnuje rząd przez wysokie cła na żywność i przez drożyznę, którą te cła wywołują, tenże rząd uboży nas przez podatki, gnębi przez pobór wojskowy, a krzywdzi przez to, że grosz ludowy wydaje nie na szkoły, nie na dobro ludu, tylko na armaty i okręty wojenne. Oto nasze krzywdy największe, oto nasi wrogowie: wyzysk kapitalistów i szlachty, polityka rządowa, która całkiem kapitalistom i szlachcie na usługi stoi, a ludowi każe tylko: „płacić podatki, pełnić służbę wojskową i pyska nie otwierać!“
W tym wyzysku i w tej polityce przyjmują udział, jak się rzekło, nasi polscy mieszczanie i ziemiaństwo zupełnie tak samo, jak niemieccy. Czy polski fabrykant albo polski dziedzic o włos choć lepiej opłaca i lepiej traktuje polskiego robotnika niż Niemiec? Czy Polak-konfekcyoner nie rujnuje zupełnie tak samo jak Niemiec polskiego rzemieślnika albo polską szwaczkę? Wszyscy oni do siebie podobni, jak dwie krople wody; czy na Berg czy na Ski się nazywają — względem polskiego ludu roboczego najmniejszej między nimi różnicy nie ma.
Dlatego to nasze mieszczaństwo jak i szlachta współubiegają się o to, aby wmówić nam, że nam nic nie dolega, tylko germanizacya, że nie mamy innych wrogów jak hakatystów. Nic to innego jak manewr, jak polityka, aby ludowi roboczemu oczy zamydlić, aby jego uwagę zwrócić jedynie na wrogów Niemców, a odwrócić od wrogów, których we własnym ma domu. Ci nasi „przewodnicy“ ludu chcą, aby lud tylko o swoim języku i o swej wierze katolickiej myślał, a nie o tem, że mu pusto w brzuchu, aby jedynie wojował z hakatystami, a nie z wyzyskiem swoich własnych pasożytów, ani z gnębicielstwem politycznem, celnem i wojskowem rządu.
Dlatego musimy uważać cały „patryotyzm“ naszych wyższych warstw polskich za proste oszukiwanie ludu! Nie za nimi, nie za tymi ziemianami i mieszczanami iść musimy, ale przeciw nim, nie w łączności z nimi szukać ratunku naszej narodowości, tylko w walce z nimi bronić tak naszego dobrobytu, jak naszej mowy ojczystej. Lud polski na samego siebie tylko liczyć może, i na tę jedyną klasę, która mu jest równą w niedoli: na lud roboczy niemiecki. Niechaj polski rzemieślnik, robotnik, górnik powstanie do walki, niechaj połączy swe usiłowania z dążnościami niemieckich towarzyszów niedoli, a rząd niemiecki i hakatyści będą musieli rachować się z taką potęgą. Pod sztandar Socyaldemokracyi, tej jedynej ucieczki wolności i sprawiedliwości, musi za-
Strona:PL Luksemburg - W obronie narodowości.pdf/19
Ta strona została uwierzytelniona.