zgoła, czym i na czymby mogli dla siebie pracować, to przy takich stosunkach w żaden sposób równość między ludźmi nie może powstać, wtedy muszą być bogaci i biedni, zbytek i nędza. Bo przypuśćmy naprzykład, że dziś ci bogaci posiadacze, skruszeni naukami chrześcijańskiemi, całe swoje pieniądze i wszelkie gotowe bogactwa, które posiadają w zbożu, owocach, odzieniu, bydle przeznaczonym na pokarm i tak dalej, oddają na wspólne używanie ludu i podział między wszystkich potrzebujących. Jaki wyniknie stąd skutek? Tylko ten, że na kilka tygodni zniknie nędza i lud się jako tako nakarmi i przyodzieje. Ale owe przedmioty prędko się zużywają. Po bardzo niedługim czasie lud nieposiadający, zużywszy rozdzielone bogactwa, będzie znowu stał z pustemi rękami, a posiadacze ziemi i narzędzi pracy będą mogli przy pomocy rąk roboczych — wówczas niewolników — wytwarzać dalej, ile dusza zapragnie; zatym wszystko zostanie po staremu. Dlatego to socjaldemokraci dziś inaczej się zapatrują, niż komuniści-chrześcijanie i mówią: my nie żądamy, aby bogacze się z proletarjatem dzielili, my nie chcemy żadnej łaski, ani jałmużny, bo to nie usunie nierówności między ludźmi. My chcemy, nie, żeby bogaci się z biednemi dzielili, lecz żeby nie było wogóle ani bogatych, ani biednych. A to jest możliwe tylko wtedy, jeżeli źródło wszelkiego bogactwa: ziemia oraz wszelkie inne środki i narzędzia pracy będą wspólnie należały do całego pracującego ludu, który będzie wytwarzał sam dla siebie niezbędne przedmioty według potrzeby wszystkich. — Pierwsi zaś chrześcijanie chcieli niedostatek ogromnego, niepracującego proletarjatu pokryć przez ciągłe dzielenie bogactw, oddanych przez bogaczy, ale znaczyło to to samo, co czerpać wodę przetakiem.
Ale nie dość na tym. Komunizm chrześcijański nie tylko nie mógł zmienić i poprawić społecznych
Strona:PL Luksemburg Róża - Kościół a socjalizm.pdf/19
Ta strona została uwierzytelniona.
— 13 —