Strona:PL M. Leblanc - Córka Józefa Balsamo hrabina Cagliostro (1926) T.1.pdf/121

Ta strona została przepisana.

dewszystkiem spokoju. Niech pani idzie wolno. Nie spieszyć się, nie biedź pod żadnym pozorem!
Wyjrzał przez okno. Policjanci i żandarm i weszli już do domu; nie tracąc ani chwili wyskoczył przez okno, i wydawszy przeraźliwy krzyk strachu, jakgdyby wywołanego widokiem uzbrojonych mężczyzn, rzucił się do ucieczki.
Niepodobna było nie zauważyć go; wołano za nim:
— To ona! Chwytać ją! To ona! Szara suknia i kapelusz z fijołkami. Stać, stać bo strzelę.
Jednym susem przesadziwszy płot pędził przez pole a później przez las; i znów przez jakieś pole, przez niewielką łączkę aż wreszcie wpadł na wąską ścieżkę, okoloną z obu stron gęstym żywopłotem, a prowadzącą najwidoczniej na jakiś inny folwark.
Tutaj obrócił się; wyprzedził sporo swoją pogoń i znikł jej narazie z oczu. Nie tracąc więc czasu zerwał z siebie kapelusz, suknię i wsunął je za żywopłot. Poczem wyciągnął z kieszeni swoją czapkę rybacką, z fantazją włożył ją na głowę i, zapaliwszy papierosa, a ręce wsunąwszy niedbale w kieszenie spodni, zawrócił tą samą drogą.
Na zakręcie wpadli nań dwaj zdyszani policjanci.
— Hej, panie rybaku, nie widzieliście tu gdzie kobiety w szarej sukni?