— Mój domek kołysze się na falach Sekwany. Widzi pan tę barkę tuż przy brzegu? Oto gdzie mieszkam.
— A więc odprowadzę panią.
Szli wąską miedzą, dzielącą łąkę na dwie nierówne części; hrabina wyprzedzała Raula o parę kroków.
Zatrzymali się u stóp niewielkiego pagórka, tuż nad brzegiem, o kilkadziesiąt kroków od barki, oddzieleni od niej gęstą zasłoną krzewią. Nie było nikogo wokół, nikt nie mógł słyszeć ich ani widzieć, tylko niebo świeciło nad nimi najczystszym szafirem, a leciutki zefir kołysał bujny szmaragd łąki. Była to jedna z tych chwil która decyduje o życiu człowieka, a których pamięć nie zaciera się nigdy.
— Pożegnajmy się — szepnęła Józefina Balsamo, po raz drugi wyciągając rękę.
Ale on i tym razem ręki tej nie ujął; wówczas zapytała:
— Nie chce pan przyjąć mojej dłoni?
— Ależ tak... owszem. Tylko nie wiem czemu mielibyśmy się rozstać?
— Bo nie mamy już sobie nic do powiedzenia.
— Już nic, a jednak nie powiedzieliśmy sobie nic prawie.
Strona:PL M. Leblanc - Córka Józefa Balsamo hrabina Cagliostro (1926) T.1.pdf/128
Ta strona została przepisana.