dę jaką posiadała w 1816. Istotnie, co za straszne przestępstwo!
— Niech się pani nie śmieje, łaskawa pani, śmiech w naszym towarzystwie nie jest rzeczą zdrową.
Przestała się śmiać, spoważniała nagle i jakby tracąc dotychczasowy swój spokój, uderzyła ręką o poręcz ławki.
— Dosyć tej komedji — rzekła — chcę wiedzieć nareszcie jakim prawem ściągnęliście mnie tutaj? I czego chcecie odemnie?
— Chcemy ukarać panią za popełnione zbrodnie.
— Jakie zbrodnie?
Godefroy d‘Etigues spojrzał na przyjaciół a potem przeniósł wzrok na oskarżoną.
— Niedawno jeszcze — rzekł — było nas dwunastu. Dwunastu towarzyszy dążących do jednego celu. Dziś pozostało nas dziewięciu. Ubyło trzech z pośród nas — i tych trzech pani zabiła.
Cień jakiś, jak przelotna chmura, przesłonił na chwilę uśmiech Giocondy. Ale prawie natychmiast twarz jej przybrała zwykły, napół obojętny a napół drwiący wyraz. Zdawało się, że nawet to ohydne obwinienie nie mogło jej dosięgnąć; może uczucie gniewu lub oburzenia było jej obce, a może umiała tak panować nad sobą by się nie zdradzić najlżejszym drgnieniem powiek.
Strona:PL M. Leblanc - Córka Józefa Balsamo hrabina Cagliostro (1926) T.1.pdf/43
Ta strona została przepisana.