wami człowieka tak podłego żeby mnie skazał na śmierć. Pan być może panie Beaumagnan, bo jesteś pan fanatykiem, chwilami niemal nieprzytomnym, ale nie znajdzie pan w tym zebraniu niegodziwca któryby pana poparł lub panu pomógł. Skończmy więc tę przykrą scenę, i wróćcie mi panowie wolność. Siła jest przy was; możecie mnie sądzić i osądzić, ale pamiętajcie, że niema więzienia z którego bym się nie wydostała równie łatwo jak wy z tej sali. Możecie korzystać ze swojej przewagi. Co do mnie nie przemówię więcej ani słowa.
Usiadła znów na swojem miejscu i spokojnie oparła łokieć na ławce. Rola jej była skończona. Przemawiała bez cienia przestrachu, ze zdumiewającą pewnością siebie i zupełnym spokojem. Logika jej rozumowania nie dała się zaprzeczyć, a to co mówiła było ogromnie proste i zarazem ogromnie prawdziwe.
Jeżeli bowiem istotnie była osobą którą obwiniał Beaumagnan i d‘Etigues, którą poznał d‘Arcole, osobą sfotografowaną i namalowaną na trzech podobiznach z odległych od siebie czasów — to lista jej przestępstw musiała być o wiele dłuższą. Czemuż mówić o jednych, wyłączając drugie? Ale jakże zgodzić się z twierdzeniem tak nieprawdopodobnem, poprosili niemożliwem? Dlaczego nie przyjąć iż Beaumagnan się pomylił, że jakieś okropne nieporozumienie istotnie tkwiło w całej tej sprawie?
Strona:PL M. Leblanc - Córka Józefa Balsamo hrabina Cagliostro (1926) T.1.pdf/66
Ta strona została przepisana.