Bennetot pociągnął; kołysząc się na falach łódka zbliżyła się i trąciła dziobem w bok tej łodzi w której siedzieli dwaj kuzyni. Teraz należało jedynie wyjąć czopek. Zadanie łatwe, a jednak Bennetot zabrakło doń sił.
— Nie mogę — jęknął opuszczając ręce — wierzaj mi, Gotfrydzie, że nie mogę.
Baron d’Etigues poskoczył ku niemu o usuwając go na bok, prędkim ruchem wyciągnął czop. Z cichym pluskiem woda zaczęła wlewać się do wnętrza łodzi. Było coś tak groźnego w tym jej plusku że d‘Etigues, nie zdając sobie sprawy z tego co robi, chciał znowu zatkać otwór, ale było już zapóźno. Chwyciwszy za wiosła, Bennetot, nieprzytomny ze zdenerwowania, kilkoma potężnymi uderzeniami odepchnął o parę metrów dalej łódź w której się znajdowali.
— Warjacie, co robisz! — krzyknął baron — stójże, wróć u licha. Jeszcze można ją uratować! Ja ją chcę ocalić, wróć!....
Ale Bennetot nie słyszał i nie słuchał. Pochylony nad wiosłami pracował tak, że aż trzeszczały rzemienie.
Teraz nie było ratunku; stało się to, co się stać miało. Woda za chwilę zaleje łódź i nosze, obciążone kamieniem pójdą na dno, Kobieta, która na nich leżała, była już niemal trupem.
Strona:PL M. Leblanc - Córka Józefa Balsamo hrabina Cagliostro (1926) T.1.pdf/82
Ta strona została przepisana.