— A teraz — szepnął — dwanaście godzin spokojnego snu. Dwanaście godzin wypoczynku, po którym odwiozę panią tam gdzie mi rozkażesz.
Tylko co minione niebezpieczeństwo zdawało się już tak daleko! Teraz byli oboje, sam na sam, zamknięci w tej pustej, tak przemiłe bezpiecznej stodole.
U pułapu wisiała latarnia; przy jej świetle Raul położył hrabinę na miękkiem posłaniu z siana, napoił ją i nakarmił. Czując że pod jego opieką nic jej nie grozi, Józefina Balsamo znów zamknęła oczy i po chwili zasnęła twardo.
Światło latarni padało na jej twarz, tak piękną i znów spokojną, pomimo tylu strasznych przeżyć. Klęcząc obok niej Raul przyglądał jej się długo; poszarpane, zmięte suknie zsunęły się nieco z jej ramion odsłaniając doskonałe linje ciała, klasyczny zarys szyji.
Młody człowiek przypomniał sobie słowa Beaumagnan‘a; nie mógł się oprzeć chęci zobaczenia czy istotnie miała na ramieniu owo czarne znamię, widoczne na minjaturze malowanej w Moskwie. Ostrożnie, by nie zbudzić śpiącej, zsunął jej z ramion strzępy sukni; na białym, gładziutkim atłasie skóry, lśniła czarna plamka, unosząc się i opadając lekko w miarę oddechu śpiącej.
— Kimże ty jesteś? — szepnął ze zdumieniem
Strona:PL M. Leblanc - Córka Józefa Balsamo hrabina Cagliostro (1926) T.1.pdf/88
Ta strona została przepisana.