gnęły do ciemnego pokoju i zatrzasnęły za nim masywne drzwi.
Podniecenie Raula było tak wielkie, że nie opadło odrazu. Śmiał się na głos ale śmiech ten przybierał akcent wściekłości.
— Brawo, brawo, piękna Józefino Balsamo!... to było posunięcie mistrzowskie! Doprawdy nie spodziewałem się tego! Wyobrażam sobie jak musiałaś się bawić, słuchając moich tyrad: „Zwycięstwo nie może mnie ominąć! czuję się stworzonym do kierowania przypadkami!“ Co za idjota ze mnie! Jak mogłem narazić się na podobną śmieszność!
Rzucił się na drzwi, ale nie drgnęły nawet pod jego ciężarem.
Próbował się wspiąć ku niewielkiemu oknu w górze, przez które sączyło się blade światło. Ale lekki szelest zwrócił jego uwagę; obróciwszy się, spostrzegł lufę fuzji, wyglądającą z niewielkiego otworu, tuż pod sufitem. Lufa ta zmieniała pozycję w miarę jego własnych ruchów, mając go najwidoczniej ciągle na celu.
Cała jego złość zwróciła się ku temu niewidzialnemu przeciwnikowi.
— Łotrze! — wołał — ukaż mi się, abyśmy się mogli zmierzyć. A później idź i powiedz twojej pani że jej kolej...
Nagle umilkł. Cały gniew jego minął, a natomiast opanowało go nieprawdopodobne zmęczenie
Strona:PL M. Leblanc - Córka Józefa Balsamo hrabina Cagliostro (1926) T.2.pdf/54
Ta strona została przepisana.