Strona:PL M. Leblanc - Córka Józefa Balsamo hrabina Cagliostro (1926) T.2.pdf/58

Ta strona została przepisana.

Nie było w duszy jego żadnego przeskoku od nienawiści ku miłości. Czy kochał ją, czy nienawidził kiedy wogóle? Nie odczuł ani żalu, ani gniewu, nic prócz ogromnej fali namiętnego pożądania, która w strząsnęła nim od stóp do głów, prócz nieodpartego pragnienia ujęcia jej w ramiona.
Zbrodniarka? Złodziejka? W róg zacięty? Nie Tylko i wyłącznie kobieta. Co za kobieta!
Tak jak zwykle, była ubrana z ogromną prostotą. Włosy jej zakrywał zwiewny szal, czyniący ją tak podobną do dziewicy Bernardina Luini. Odsłonięta jej szyja lśniła przedziwną bielą, wąskie delikatne dłonie spoczywały nieruchomo na kolanach. Przyglądała się wybrzeżom i nie było nic łagodniejszego, nic czystszego nad tę twarz piękną, a tak tajemniczą w jej obojętnym a mądrym uśmiechu.
Dostrzegła Raula wówczas dopiero, gdy stanął tuż przy niej. Zaczerwieniła się zlekka, opuszczając na oczy długie, ciemne rzęsy. Wydawała się onieśmieloną i pełną lęku jak dziewczątko, nieświadome swych powabów, drżące wobec miłości...
Uczuł się dziwnie wzruszonym. Lękała się tego pierwszego spotkania. Lękała się jego wyrzutów, gwałtowności a może wzgardy. Stał przed nią, drżąc jak dziecko. Wszystko między nimi było zapomniane. Nie istniało nic, prócz pocałunku, prócz uścisku, prócz wiecznego szaleństwa dwojga kochanków.
Upadł przed nią na kolana.