dobiegły jego ucha. Rozległy się obok niego, w trawie na której leżał.
Ostrożnie doczołgał się do samego miejsca, z którego się rozlegały i z łatwością rozwiązał zagadkę: wśród kamieni, jakich sporo leżało na skale, wznosił się ledwo widoczny kwadrat cegieł: były to szczątki komina.
Grota musiała być bardzo głęboką; otwór ykuty wysoko w skale służył jej niegdyś za komin; przezeń dochodziły dzisiaj te dźwięki.
Rozległy się dwa krzyki, głośniejsze i bardziej jeszcze rozdzierające. Raul spojrzał w stronę Józefiny Balsamo, siedziała w tym samym miejscu, bawiąc się niedbale kwiatem powoju. Może nic nie słyszała?
Tłomacząc ją, Raul drżał ze wzburzenia. Aczkolwiek nie brała udziału w ohydnem śledztwie, była jednak jego moralną wspólniczką. Prawdopodobnie nawet odbywało się na jej rozkaz. I wszystkie zbrodnie, które jej zarzucano, stanęły w myślach Raula. W tej chwili wierzył iż była do nich zdolną.
Z wielką ostrożnością usunął cegły i ziemię i, zrobiwszy dość duży otwór, wsunął weń głowę. Jęki ustały, natomiast mógł wyraźnie rozróżnić w głębi groty dwa głosy.
Jeden z nich był głosem Leonarda, drugi, kobiecy, należał bezwątpienia do nieszczęsnej ofiary i zdradzał lęk, ból i wyczerpanie.
Strona:PL M. Leblanc - Córka Józefa Balsamo hrabina Cagliostro (1926) T.2.pdf/68
Ta strona została przepisana.