— Ależ tak, panie — szeptała słabo — powiem, „wszystko powiem... ale jestem tak zmęczona., proszę mi dać wypocząć... a przytem to było tak dawno... dwadzieścia dwa lata...
— Dość tej gadaniny — warknął Leonard.
— Już, panie — ciągnęła — już... więc to było akurat przed wojną pruską, dwadzieścia dwa lata temu... Prusacy zbliżali się do Rouen; mąż mój był furmanem i pewnego dnia odwiedzili nas dwaj panowie. Nie znaliśmy ich wcale. Powiedzieli nam że chcą uciekać z Rouen, tak jak wiele innych osób. Umówili się z nami o cenę, i mąż mój zaraz pojechał z nimi. Na nieszczęście został nam z rekwizycji tylko jeden koń i to nieszczególny. Śnieg walił okropny. O dziesięć kilometrów od Rouen koń upadł....
Panowie ci trzęśli się ze strachu przed prusakami. Stali w polu... Niespodziewanie nadjechał z miasta służący kardynała de Bonnetote, niejaki Jaubert, którego mój mąż znał dobrze. Dwaj panowie zatrzymali Jaubert‘a, chcieli od niego kupić konia, ale im odmówił. Najprzód prosili, potem zaczęli grozić, wreszcie rzucili się na niego i w bójce zabili go. Cóż mój biedny mąż mógł zrobić? Nie mógł im przeszkodzić.... Przeszukali kabriolet, znaleźli w nim skrzynkę, którą sobie zabrali, później przyprzęgli do furmanki konia Jaubert‘a i odjechali, zostawiając tam tego biedaka napół nieżywego....
— Zupełnie nieżywego — wtrącił Leonard.
— Tak... Jaubert umarł. Mój mąż dowiedział
Strona:PL M. Leblanc - Córka Józefa Balsamo hrabina Cagliostro (1926) T.2.pdf/69
Ta strona została przepisana.