Strona:PL M. Leblanc - Córka Józefa Balsamo hrabina Cagliostro (1926) T.2.pdf/73

Ta strona została przepisana.

sobie torować drogę do jej wnętrza przez komin; chciał to uczynić ostrożnie ale gruz usunął się pod jego ciężarem i w raz z kupą cegieł i cementu stoczył się do groty.
— Do licha — szepnął — jeśli usłyszeli...
Nadstawił ucho. Nikt nie nadchodził.
Ciemność panowała kompletna, ale gdy przyzwyczaił się nieco do niej, rozróżnił utkwioną w Siebie parę oczu rozszerzonych, błyszczących gorączkowo, w twarzy wychudłej, bladej i wykrzywionej kurczem strachu. Wyciągnął ramię i natrafił na czyjąś rękę, suchą a gorącą.
Staruszka nie była związaną. Jej przestrach i osłabienie uniemożliwiały jej wszelką ucieczkę.
Raul nachylił się ku niej i szepnął:
— Niech się pani uspokoi. Uratowałem pani córkę od śmierci, jaką jej grozili ci sami ludzie, którzy prześladują panią z powodu tych pierścionków i skrzynki. Od chwili zniknięcia pani z Lillebonne szukam pani i uratuję ją, ale pod warunkiem że nie wspomni pani nigdy nikomu o całej tej sprawie.
Trudził się daremno. Najwidoczniej biedaczka była w stanie nic zrozumieć. Nie zwlekając, wziął ją w ramiona i skierował się z nią ku wyjściu.
Tak jak się tego domyślał, drzwi nie były zamknięte. W ogródku Leonard naradzał się w dalszym ciągu z Józefiną a na białej szosie widać było wózki i taczki wieśniacze, oraz kilku pieszych przechodni.