Leonard wyciągnął nóż z kieszeni gdy Józefina Balsamo, nadbiegła.
— Schowaj ten nóż — rzekła rozkazująco — i odstąpcie wszyscy od niego.
Leonard zaprotestował.
— Ależ nie można go tak wypuścić. Musimy Się z nim porachować!
— Odejdź — rzekła ostro.
— Ale ta kobieta... ta Roussolin... wyda nas Policji!.....
— Niema najmniejszej obawy. Zbyt jej zależy na tem aby cała ta sprawa nie wyszła na jaw.
Gdy Leonrd oddalił się, Józefina zbliżyła się tuż do Raula.
Młody człowiek patrzał na nią ostrym a tak zimnym wzrokiem, że, zmieszana i zaniepokojona, starała się całą sprawę obrócić w żart.
— A więc każde z nas po kolei, czy nie tak Raulu? Zwycięstwo przypada to mnie, to tobie w udziale. Dziś ty, jutro ja może... Ale co tobie? Masz taką dziwną minę....
Powiedział z naciskiem:
— Żegnaj mnie Józefino.
Twarz jej pobladła.
— Czemu tak uroczyście? Chcesz mi powiedzieć poprostu: do widzenia.
— Nie, niema już dla nas widzenia.
— To znaczy... to znaczy... że odchodzisz na zawsze?
Strona:PL M. Leblanc - Córka Józefa Balsamo hrabina Cagliostro (1926) T.2.pdf/75
Ta strona została przepisana.