taczającą śwój czar nieuchwytny a tak potężny. Raul w strząśnięty do głębi, Beaumagnan, jakgdyby ogłuszony, — obaj w patrzyli się w nią z jednakim podziwem.
Józefina Balsamo podniosła do ust maleńką gwizdawkę, którą Raul znał już dobrze. Leonard musiał znajdować się w pobliżu, gotów na wezwanie. Ale nie wezwała. Czyż nie była i tak panią sytuacji?
Podeszła do Raula i, zrywając jego knebel, rzekła:
— Nie wróciłeś Raulu, a ja cię czekałam. Ale ty wrócisz, nieprawdaż?
Gdyby był wolny, byłby ją porwał w ramiona. Ale czemu go nie uwalniała? Jakie były jej zamysły?
Potrząsnął głową i odparł:
— Nie, nie wrócę. Między nami już skończone.
W spięła się nieco na palce i, przyciskając wargi do jego ust, szepnęła:
— Skończone? Szalony jesteś, mój Raulu!
Na widok tej pieszczoty Beaumagnan zadrżał; rozwścieczony przez zazdrość podskoczył ku niej i znów porwał ją za ramię. Zwróciła się gwałtownie ku niemu a spokój, który nie opuścił jej ani na chwilę, nagle prysnął.
Przemówiła doń z gwałtownością, jakiej Raul nie spodziewał się po niej nigdy, a wstręt i nienawiść brzmiały w jej głosie.
— Nie dotykaj mnie nędzniku. I nie myśl, że obawiam się ciebie. Nie masz dzisiaj pomocników, a sam nie ważysz się nigdy mnie zabić. Jesteś
Strona:PL M. Leblanc - Córka Józefa Balsamo hrabina Cagliostro (1926) T.2.pdf/89
Ta strona została przepisana.