zapomnieli o wszystkiem, by oddać się niepodzielnie uczuciom, jakie ich nurtowały. Miłość zawładnęła nimi niepodzielnie, zaślepiając ich na wszystko co się działo wokoło. Namiętność i nienawiść, dwa kolejne uczucia kochanków, staczały ze sobą bój nieubłagany.
Palce Beaumagnan‘a zaciskały się znowu, jak do śmiertelnego uścisku; zdawało się, że lada chwila rzuci Się na Józefinę, a ona wyzywała go coraz bardziej.
— Kocham go! Kocham go tak, jak ty mnie Kochasz, Beaumagnan‘ie, a jak ciebie nigdy nie kochałam. I zabiłabym go raczej, niżbym go miała oddać innej, lub, gdybym się przekonała, że on mnie nie kocha. Ale tak nie jest. Wiem że mnie kocha, tylko mnie!
Nieoczekiwany uśmiech wykrzywił radosnym grymasem twarz Beaumagnan‘a.
— Kocha cię, mówisz Józefino? Ależ tak, miłością, którą kocha wszystkie kobiety. Jesteś piękna i wzbudzasz jego pożądanie; przyjdzie inna — i wzbudzi je również. A ty tymczasem, męczysz się jak potępiona.
— Męczyłabym się gdybym przypuszczała, że mnie zdradza, ale ja wiem, ja wierzę, że on mnie kocha. Niepotrzebnie chcesz wzbudzić moje podejrzenia...
Nagle urwała i pobladła; twarz Beaumagnan’a nosiła wyraz takiej okrutnej radości, że lęk w kradł
Strona:PL M. Leblanc - Córka Józefa Balsamo hrabina Cagliostro (1926) T.2.pdf/91
Ta strona została przepisana.