Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/16

Ta strona została przepisana.
— 10 —

czywiście nierozsądną, ale kobieta, która niczego się nie boi i w każdym wypadku nie zachowuje ostrożności, napotykać będzie co chwila przykrości i zniewagi; lub zuchwała, pewna siebie i chełpliwa straci zupełnie wdzięk kobiecy.
— Ale jeśli żadnego nie ma niebezpieczeństwa ani powodu do strachu, a jednak ludzie utrzymują, że właśnie niebezpieczeństwo istnieje, czyż nie godzi się przekonać siebie i drugich?
— Gdybym ja był w takiem położeniu, z pewnością starałbym się przekonać — odparł Henryk otwarcie — ale pani radzę szczerze dać pokój niepotrzebnym dochodzeniom, chyba, że tym sposobem możesz pani albo sobie albo komuś blizkiemu wielką a rzeczywistą wyświadczyć przysługę. Będzie to więc ze strony pani szlachetna ofiara, albo nie, nie...
— Nie zaspokojenie próżnej ciekawości — dokończyła panienka. — Przyznaję, że jestem trochę ciekawą, ale głównie rachowałam, że taki upór będzie doskonałem lekarstwem przeciw wszelkim strachom.
— A więc pani masz na myśli jakiś fakt rzeczywisty, nie zaś proste przypuszczenia — zawołał Henryk, wpatrując się w towarzyszkę z podziwieniem.
— Ach nie, nie! pan mnie nie rozumie, a ja się bliżej tłomaczyć nie mogę, tak mi tylko coś przyszło do głowy. Lokomotywa świszczy, jesteśmy już w Bytomiu.
Powstawszy, wzięła do ręki szal i torbę podróżną. Henryk również zdjął z półki swój kufereczek. Dziewczyna spojrzała na towarzysza pytająco.
— Przecież pan nie wysiada tutaj? — zapytała prawie przestraszona.
— I owszem pani; ale nie zatrzymuję się w Bytomiu.