Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/21

Ta strona została przepisana.
— 15 —

— Toby dopiero było pięknie, gdybyśmy musieli iść spać bez łyżki gorącej strawy — odparł gospodarz. — Miałem tyle interesów do załatwienia przez cały dzień, że prawie nic nie jadłem w tej przeklętej zakopconej mieścinie.
W tejże chwili wszedł służący, prosząc panów na kolacyę.
Werthart podał rękę gościowi i poprowadził do do sali jadalnej, gustownie dębiną wykładane], gdzie już panie z herbatą czekały.
— Przyprowadzam ci naszego gościa, kochana Kamillo — rzekł Werthart i dodał objaśniając — porucznik Świecimski, moja żona; Alinka to już stara znajoma.
Gość skłonił się głęboko pięknej i pełnej wdzięku pani domu; na Alinkę zaś spojrzał z półuśmiechem, ona jednak nie raczyła rzucić okiem na gościa. Siedząc po prawej stronie gospodyni, smacznie zajadał pieczyste przy wesołej rozmowie i szumiącym na cześć nowego gościa szampanie, zniknęły bezpowrotnie ponure myśli i obawy szląskiej granicy.
— Wyjeżdżając, obawiałem się, że mi przyjdzie pędzić życie w dzikiej pustyni, a tymczasem znajduję Eldorado — rzekł Henryk zwracając się do Kamilli, której piękny, regularny profil zdawał się zanadto zajmować jego uwagę.
Młoda kobieta spojrzała nań z powątpiewaniem i odpowiedziała, rumieniąc się lekko.
— Bardzo często tak bywa, że nieznane miejsce, któreśmy sobie nudnem i smutnem wyobrażali z bliska, nie jest tak odstraszającem; ale daleko przykrzejszy zawód nas spotyka, gdy się czegoś zbyt pięknego spodziewamy.
— O, to prawda; nawet i do ludzi da się to zdanie zastosować; każdy zdaje się być znacznie lepszym