Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/22

Ta strona została przepisana.
— 16 —

niż jest w rzeczywistości — zauwarzyła Alinka, patrząc zachmurzona w swój talerz.
Kamilla z wyraźnym przestrachem spojrzała na nią; Werthart rozśmiał się.
— Czy to z własnego smutnego doświadczenia wysnuwasz takie wnioski? — zapytał.
— Tak jest — odparła krótko — nie myślę jednak mówić teraz o tem.
— Alinko — z wyrzutem szepnęła Kamilla.
Dziewczyna objęła ją rękoma, przytulając swą twarzyczkę do jej twarzy.
— Tyś prawdziwy gołąbek, ale ja, ja...
— Kłótliwy kogucik — dokończył Werthart, śmiejąc się.
— A ty, panie szwagrze, jesteś nieznośny gaduła, — zawołała Alinka, rumieniąc się coraz mocniej i wybiegła z pokoju.
Podobne wybryki złego humoru musiały się często zdarzać u młodej panienki, gdyż nikt z obecnych nie zwrócił na to uwagi.
Werthart zajęty gościem, wybierał mu najlepsze cygaro, Kamilla zaś, prowadząc dalej przerwaną rozmowę, nagle pochyliła się w krześle z wyrazem przestrachu, Henryk zwrócił się w kierunku jej zapatrzonego wzroku i spostrzegł lokaja, który również blady i przerażony, mówił coś do pana domu. Werthart ruszył niecierpliwie ramionami.
— Głupstwo wszystko i basta; przynieś mi tu strzelbę, muszę się raz przecie przekonać, co w tych bredniach jest prawdy.
— Zmiłuj się, nie idź! zawołała Kamilla, biegnąc ku niemu. — Zostań tu, na wszystko cię proszę!
— Ależ daj pokój; raz trzeba już koniec zrobić z temi niedorzecznościami.