Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/31

Ta strona została przepisana.
— 25 —

Z gorącym rumieńcem i lekkiem pochyleniem głowy, minęła panów, szukając wejrzeniem oczu męża, który z dziwnym uporem odwracał się od niej. Zeszedłszy na dół, zatrzymała się na chwilkę, usta jej drżały kiedy szeptała:
— Nic się w nim nie zmieniło, nic, zawsze taki sam. A wczoraj. O, jak ja dłużej wytrzymam!
— Kamillo! — zawołała wesoło Alinka i mała jej osóbka spuszczała się żywo drugą stroną schodów.
— Kamillo! panowie przyszli właśnie na śniadanie, mogłybyśmy więc nasz spacer na później odłożyć. Ach, jakaś ty piękna!
Kamilla potrząsła głową.
— Dziecinna jesteś; a zresztą mogłabym być brzydką jak sowa, niktby tego nie zauważył.
— O, dla mnie zawsze jesteś moją piękną kochaną siostrą — mówiła Alinka ujmując ją za szyję.
— Ty jesteś mi też najdroższą; ale dość już, bądźmy rozsądne i chodźmy na spacer, panowie bez nas są swobodniejsi.
— No tak, z tym obcym porucznikiem nie potrzebujemy wiele sobie robić subjekcyi, ale co się tyczy Artura, bo wiesz Kamillo, gdybym ja miała męża, to zdaje mi się ni gdybym nie pomyślała, że mu przeszkadzam.
— Dzieciaku, czy możesz teraz wiedzieć, jakbyś w tym przypadku postąpiła. Ale chodź, pewna jestem, że znajdziemy już pierwiosnki, wszak to marzec
— W tym śniegu? doprawdy, Kamillo, dziwne masz myśli.
— Zobaczysz! znam w ogrodzie jedno zaciszne miejsce, zkąd już śnieg zniknął, tam właśnie zeszłego roku o tym czasie znalazłam pierwsze kwiatki.
Obie siostry, trzymając się za ręce, weszły w ogród. Z okna jadalnego pokoju spostrzegł je Hen-