Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/33

Ta strona została przepisana.
— 27 —

— Nie ma nic pewnego, są tylko przypuszczenia. Dobra te należały niegdyś do człowieka lubiącego nadzwyczajnie przygody. Tam w spichrzu znajduje się duża okrągła sala, oświetlona małemi wysoko umieszczonemi oknami. Zazdrosne usposobienie właściciela zamku tłomaczy resztę: Przy wybijaniu drzwi do alkowy znaleziono zamurowane dwa szkielety, kobiety i mężczyzny. Wszak gotowa kanwa do strasznej historyi.
— Ależ to okropne.
— Piękne to nie jest. I doprawdy jeśli duchy ich spacerują, to nie można biedakom brać za złe, że choć w ten sposób chcą się pomścić za doznane krzywdy. Ale dla czego one teraz właśnie są tak niespokojne? Posądzam starą Małgorzatę, że opowiadaniami swemi durzy mi ludzi, którzy też lada cień biorą za strachy.
— Jabym zaś prędzej przypuszczał, że pod temi widmami, jakiś się podstęp ukrywa.
— I ja to myślałem. Stawiałem straże, zakładałem żelaza, a wszystko napróżno. Sam, mimo, usiłowań, nigdy nic nie spostrzegłem; sądzę więc, że to bujna wyobraźnia ludu wymyśliła duchy. Martwi mnie to tylko, że na Kamilli, jak musiałeś pan wczoraj zauważyć, cała ta historya robi tak wielkie wrażenie.
— Dziś jednak, zdaje się pańska żona zapomniała o przestrachu, tak dobrze wygląda.
Wysokie rozumne czoło Wertharta zachmurzyło się, przez chwilę spoglądał w zamyśleniu; przetarł oczy ręką, jak gdyby przykrą myśl jakąś chciał odsunąć i powstał.
— Wybacz pan, że go opuszczam. Niedawno tu jeszcze jestem, to też gospodarstwo wymaga ciągłej mojej opieki. Chcąc go do jakiegoś ładu doprowa-