Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/39

Ta strona została przepisana.
— 33 —

— Jaki dziś Artur dziwny? — zauważyła Alinka po jego odejściu. Zdaje się być z czegoś bardzo niezadowolony.
Henryk spojrzał na Kamillę nadzwyczaj bladą a uwaga Alinki została bez odpowiedzi. Czytanie nawet nie rozchmurzyło Kamilli.
Kolacya upłynęła w ogólnem milczeniu, zdawało się, że jakiś nieprzyjazny podmuch zważył dobre usposobienie małego kółka. Każdy jakby przeczuwał, że stanie się coś nadzwyczajnego. Wcześniej niż zwykle rozeszło się towarzystwo; był to pierwszy nudny wieczór, jaki Henryk przepędził w Krzyżanowicach.
— Będzie to okropna noc, panie poruczniku — mówił służący zamykając okno w gościnnym pokoju — co za szczęście, że nie mamy nocnej służby.
Niebo pokryło się chmurami, wiatr huczał zawzięcie i kilka grubych kropli deszczu upadło.
— No, a jak jeszcze śnieg zacznie tajać, dopieroż to będzie błoto! — prawił chłopak zachęcony kilku wyrazami pana — trzeba będzie brnąć po kostki.
Henryk nie czując znużenia, zapalił cygaro i przechadzał się po pokoju.
— Masz tak dobrą kwaterę, że błota całego świata nie powinny cię obchodzić — rzekł do chłopaka.
— To prawda, panie poruczniku, że kwatera bardzo dobra, życie doskonałe, ale.
— Jakie ale?
— Z przeproszeniem pana porucznika, ale nie chciałbym w takim domu mieszkać.