Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/47

Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ IV.

Dziwne usposobienie towarzystwa nie zmieniło się nazajutrz, Kamilla stała się jeszcze więcej milczącą, mąż jej i Henryk dziwnie byli zamyśleni, jedna tylko Alinka pozostała taką jak zawsze, i ze zdziwieniem spoglądała na wszystkich. Przy stole mówiono, że ma być w nocy przedsięwziętą większa na granicę wyprawa.
— Gdybym już nareszcie wystraszył tych przemytników! — mówił Henryk. — Gotów jestem którego z nich poczęstować rewolwerem, aby tylko...
— Boże! czyżbyś pan strzelał do tych nieszczęśliwych? — spytała z widocznym przestrachem Kamilla.
— W ostateczności strzela się — odparł Henryk rad, że znalazł przedmiot do rozmowy. Nie śmiejąc podnieść oczu nie zauważył, że Kamilla pobladła.
— A gdyby on był bezbronnym? czyżbyś pan i wówczas strzelał? — znowu zapytała.
— O, przemytnicy nie puszczają się bez broni. Proszę sobie tylko wyobrazić, jak to przyjemnie, włóczyć się po nocy, marznąć w błocie i wyczekiwać, żeby transport bydła wyszedł z wody. Noc w noc zawód, nareszcie przychodzi chwila szczęśliwa, spostrzegam ruch na wybrzeżu, wołam stój! moi ludzie ota-