Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/53

Ta strona została przepisana.
— 47 —

do niej złodziej lub strach jaki. A przecież jej pokój nie ma drugiego wejścia i ktoby chciał się dostać do niej; musiałby przez mój pokój przechodzić.
Zamek leżał przed nimi, Henryk wskazał na okno przysłonięte czerwoną firanką i zapytał:
— Wszak tam jest pokój pani Kamilli?
— Tak, jest to ostatni pokój w tej połowie pałacu. Poza tym grubym murem, okolonym na zewnątrz słupami, zaczyna się ten szkaradny spichlerz. To pokój naszego drogiego ojca, Kamilla tak go kochała, tak stara się zachować wszystkie po nim pamiątki.
Henryk ciągle jeszcze patrząc na okno, zapytał:
— A gdyby zachorowała, zemdlała... poza temi zamkniętemi drzwiami.
— Nigdybym się na to nie zgodził, gdybym.... — Henryk urwał nagle.
— Gdybyś pan był moim szwagrem, nieprawdaż? On też nie powinien był zezwalać na to, ale om... on — tu zająknęła się, potem dodała łagodniej — on taki zajęty interesami. Ach, gdybym była na jego miejscu, wiem cobym zrobiła!
— Co? — Choćby mi przyszło cały miesiąc siedzieć po nocach w tym przeklętym chodniku, siedziałabym, aby zdobyć prawdę. Gdyby nie te plotki, Kamilla nie byłaby tak trwożliwą. Czytałam raz, że fałszerze lubią ukrywać się w takich starych gmachach i dla własne-