Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/63

Ta strona została przepisana.
— 57 —

Nagle, jakby do siebie, poszepnął:
— Bogiem a prawdą, i dla niej lepiejby było, gdybym już raz wyniósł się z tych stron. Byłaby szczęśliwszą.
— Albo to ona teraz nie szczęśliwa? Jej tam zawsze było i będzie dobrze na świecie.
— Zkądże wiesz o tem?
— Wiem; Regina, panna służąca w pałacu, przychodzi często do mnie i rozpowiada o nich rozmaite historye. Wprawdzie ja jej także cierpieć nie mogę, ale mi nudno samej siedzieć, wolę się rozerwać trochę. Od niej to właśnie dowiedziałam się, że radczyni z mężem oddawna już jest na bakier, a teraz biedaczka z kim innym się pociesza. Tak, tak, panie Bronisławie, z kimś innym się pociesza!
Nie zważając na ból i zwichniętą nogę, chory zeskoczył z sofki i porwał starą kobietę gwałtownie za rękę.
— Co mówisz! — zawołał — co mówisz! Gdyby to miało być prawdą — gdyby nawet i ona zwodziła....
— A cóżby w tem było dziwnego? Albo to ona nie ładna, nie młoda, ta wasza święta! — A on też ładny i młody.
— Jaki on! co za on? — krzyknął Bronisław — powiedz mi jak się zazywa?
— Ależ, Boże mój! Paniczu, uważajcie na swoją nogę, nie można się tak ruszać.