Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/69

Ta strona została przepisana.
— 63 —

kając dziś rozmowy z tobą, starałem się zapomnieć o sobie i o wszystkiem co mnie dotyczy. Nie myśl, że mi to łatwo przyszło, ale ciągła niepewność, za bolesna...
Głos jego drżał głębokiem wzruszeniem; serce Kamilli poczęło bić tak silnie, że mimo woli rękę do piersi przycisnęła. Podnosząc oczy nieśmiało, zatrzymała je na twarzy męża, a w tych oczach lśnił jakiś nieopisany wyraz, niby przedświt szczęścia, niespodziewanej a wielkiej radości. Wzrok Wertharta spotkał to wejrzenie uśmiechnięte, łzawe, zdziwione radośnie. Oboje milczeli zmieszani.
— Gdyby więc o ciebie chodziło rzekła wreszcie Kamilla — wolałbyś żebym tu została? Tęskniłbyś bezemnie...
Wyciągnął ręce, jakby chciał ją pochwycić w objęcia, i w jego oczach błysnął promień radości, ale w tejże samej prawie chwili cofnął się, odwrócił oczy na krzaki jaśminu, smutne jeszcze i bezlistne.
— Kamillo — rzekł poważnie — odpowiedz mi szczerze i otwarcie, czy nie pragniesz porzucić tego domu? zechciej mnie dobrze zrozumieć. Może nie w tej chwili, nie dziś, ale gdy zostaniemy sami, czy zapragniesz wyjechać... opuścić mnie... Odpowiedz otwarcie, raz jeszcze cię proszę, bez względu na nic i na nikogo.
Teraz odważył się znowu spojrzeć na nią; spotkał wejrzenie poważne i spokojne.