Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/72

Ta strona została przepisana.
— 66 —

ro ochłonąwszy do syta, spostrzegła, że coś między nimi zajść musiało.
Zaledwie więc doszedłszy do domu, gdy pozostały same, zapytała natarczywie:
— Cóż się wam stało? Czyście się i wy pokłócili?
— Dziecko jesteś, o cóźbyście się kłócić mieli.
— Albo ja wiem; tyś taka jakaś smutna, przygnębiona; Artur także ma szczególną minę.
— Zdaje ci się.
— O nie, z pewnością mi się nie zdaje!
— A więc kiedy już chcesz koniecznie, to ci się przyznam, żeśmy się trochę posprzeczali o te duchy i strachy w starym pałacu. Artur gniewał się na moje tchórzostwo, a ja, dziecinna, rozbeczałam się, choć nie było o co — rzekła Kamilla, chcąc uspokoić siostrzyczkę.
— Ach te duchy! I my z porucznikiem pokłóciliśmy się z ich powodu. Ale — dodała ciszej Alinka — już ja go przekonam, tego szkaradnego uparciucha! Nieznośny niedowiarek.