Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/74

Ta strona została przepisana.
— 68 —

la; żona i siostra siedziały już przy stole. Kamilla, blada i smutna, spojrzała nań łagodnie.
Nie! taki tan rzeczy był nie do wytrzymania; — ból i gniew zarazem szarpały mu serce, a jednak było to położenie bez wyjścia. Jak może być szszęśliwym, nie posiadając zaufania żony? Czyż kochając prawdziwie, miałaby dla niego tajemnice? a powiedziała przecież bez ogródek: jest coś między mną a tobą, czego ci wiedzieć nie wolno; jest pewien punkt ciemny w mem sercu, który ukrywam przed tobą... Cóż więc miał znaczyć ten upór, jeżeli na samo wspomnienie o rozdziale z mężem zalewała się łzami?
Wyrzucał sobie w duchu, że ostatniemi czasy unikał domu i rodziny, że prawie obcym stał się wśród swoich, a jednak cóż mu pozostawało innego jak praca? Praca jedyne lekarstwo na wszystkie choroby duszy. Duma jego głęboko obrażona zaciętym uporem Kamilli, a miłość zdawała się ostygać.
Dopiero z przyjazdem Henryka uczucie jego rozbudziło się na nowo. Wprawdzie, po dzisiejszej z Kamillą rozmowie, przestał się obawiać wpływu młodego gościa, ale czy zyskał co więcej? I tak długo jeszcze trwać miała ta wojna domowa, tem przykrzejsza, im większe było wzajemne ich przywiązanie.
Kamilla odeszła do siebie zaraz po kolacyi, skarżąc się na ból głowy; Henryk również pożegnał towarzystwo, umówił się bowiem z kolegą, że wspólnie wieczorem przejdą się po granicy. Alinka, zadąsana, obchodziła się z nim cały wieczór jak obrażona kró-