Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/75

Ta strona została przepisana.
— 69 —

lowa. Przy pożegnaniu, podając jej rękę, spytał z cicha:
— W jakiż sposób mam panią przebłagać, panno Alino? Może na ukaranie mego niedowiarstwa każesz mi pani odbyć wartą w galeryi widm i strachów?
— Jak się panu podoba — odparła, wzruszając ramionami.
— Już panu nieraz mówiłam, że mi to wszystko jedno; ze względu tylko na Kamillę życzyłam sobie, żeby się znalazł ktoś choć troszkę rozumniejszy od służących i zechciał noc przepędzić w galeryi; toby ją uspokoiło zapewne. Ale ponieważ pan umiesz tylko wyśmiewać się ze wszystkiego, to ja sobie kogo innego poszukam.
— Przyrzekam pani, jeżeli tylko z granicy niezbyt późno wrócę...
Ale Alinka nie wiele zważając na tę obietnicę, przerwała mu krótkiem dobranoc i wybiegła z pokoju.
Około północy Henryk powrócił z wieczornej przejażdżki; zamiast jednak zwykłą drogą udać się ku pałacowi, zsiadł z konia w pobliżu krytego chodnika, przywiązał konia do drzewa, a sam szybkim krokiem podążył ku “siedzibie duchów”. Nie spotkawszy nic podejrzanego w czasie objazdu granicy, miał dość czasu na rozmyślanie o Kamilli, o zamkniętych drzwiach jej pokoju, o szczególnej budowie starego pałacu, a ze wszystkich tych danych wyprowadził wniosek, że piękna bojaźliwa pani, może prawdopodo-