Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/79

Ta strona została przepisana.
— 73 —

otwierała okno, spoglądając w kierunku tajemniczej galeryi.
— Znów musiał uciekać, znów pewnie raniony... sam porucznik opowiedział całą utarczką ze szczegółami, rozmyślała. — Ale czemuż nie przyjdzie użalić się przedemną? może chory... może go jakie wielkie nieszczęście spotkało... Przycisnęła rękę do bijącego serca, nagle nowa wątpliwość przebiegła przez jej głowę. — A może dawał mi znak umówiony, a ja nie słyszałam? Może tam czeka i dziwi się, że nie przychodzę? O z pewnością jak jest, pobiegnę... muszę się przekonać!
Spojrzała na zegarek, już było po północy; w tej zwykle porze odbywała swe tajemnicze schadzki. Czemprędzej okryła się chustką i zapaliła malutką latarkę, potem zgasiła lampę w pokoju, spróbowała drzwi, czy dobrze z wewnątrz zamknięte, a przykładając do nich ucho, słuchała chwilę, czy w pokoju Alinki już się uciszyło. Upewniona, że wszyscy śpią wokoło, zbliżyła się do przeciwległej drzwiom ściany. Posuwając palcami po ramach staroświeckiego zwierciadła, nacisnęła jednę z rzeźbionych gwiazdek, zwierciadło poruszyło się, ukazując wązkie, ciemne przejście w murze. Kamilla weszła w ten szczególniejszy korytarz i drzwi szczelnie zamknęła za sobą. Powoli unosząc latarkę, posunęła się ku drzwiom żelaznym, które od lat kilkudziesięciu nie były już używane, w żaden sposób bowiem i żadnym kluczem otworzyć ich nie było można. Kamilla zdjęła z szyi złoty łań-