Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/80

Ta strona została przepisana.
— 74 —

cuszek, na którym wisiał szczególnego kształtu klucz i z największą łatwością drzwi otworzyła. Stanęła na progu, podziwiając mimowiedzy ponurą kolumnadę, oblaną fantastycznem światłem księżyca...
Nagle rozdzierający krzyk zabrzmiał w powietrzu, tuż pod jej stopami padł strzał.
— Bronisławie! Bronisławie! — zawołała Kamilla bezprzytomnie prawie, o wszystkiem zapominając. Lekki białawy dymek unosił się jeszcze obok filaru na dole, a znajomy głos powtarzał rozpaczliwie:
— Alinka! o mój Boże, Alinka!
Ciemna jakaś postać zjawiła się obok nich nagle, wołając:
— Idź precz zbrodniarzu! Zamordowałeś jednę, uwiodłeś drugą, ale Bóg pozwolił, że ja tu jestem, by je pomścić!
— Bronisławie na Boga! co to jest? Co się tu stało?! — wołała Kamilla.
— Bronisław podniósł głowę ku niej.
— Kochanek twój zastrzelił twoją siostrę.
— Żyje! — zawołał w tej chwili Henryk radośnie. — Alinko! droga Alinko!... otwiera oczy, przychodzi do siebie; zraniłem ją tylko w ramię. O, dzięki Bogu! nie zabiłem jej, żyć będzie!
Kamilla trzymała się poręczy, nie zdolna pojąć, co się wkoło niej dzieje; galerya, drzewa, filary, wszy-