Strona:PL M. Reichenbach - Na granicy.pdf/84

Ta strona została przepisana.
— 78 —

— Bronisławie, o jakże to dobrze! Więc nie jesteś ranny? Nic ci się złego nie stało? — pytała z czułością Kamilla.
— Idź precz, nie zbliżaj się do mnie! Nie chcę cię widzieć więcej! — krzyknął tenże, odpychając ją gwałtownie.
— Boże mój! on zwaryował!
— Powiedz mi Kamillo, co on tu robi? — spytał Werthart.
— Ach mój najdroższy! widać to już wola Boska, żebym nie miała tajemnic przed tobą; dziś jeszcze wszystko, wszystko ci opowiem, ale nie teraz. Zajmijmy się pierwej Alinką i Bronisławem, oni bardzo potrzebują naszej pomocy.
Mówiąc to, pobiegła za Henrykiem, aby przysłać po Bronisława i zobaczyć co się dzieje z Alinką.
W kilka minut potem cała służba już była na nogach. Bronisława przeniesiono do pałacu i złożono tymczasem w jadalnym pokoju. Szczęściem o ile się zdawało, żadne niebezpieczeństwo nie groziło obojgu chorym. Henryk jednak nie opuszczał ani na chwilę Alinki, która też wkrótce otworzyła oczy, spojrzała na wszystkich zdziwiona i rzekła, oddychając głęboko:
— Ach! dzięki Bogu, wszystko się dobrze skończyło. — W tejże chwili jednak skrzywiła się boleśnie gdy nieznacznie spojrzała na swe ramię, poczem uśmiechając się przez łzy, rzekła z cicha: — teraz już