Strona:PL M Koroway Metelicki Poezye.djvu/105

Ta strona została przepisana.
97

I tam wieloryb w boleści umyka,
Goniony dziką, delfinową zgrają,
Delfiny w paszczę szybko przenikają
I rwą zażarcie w kawały języka.
Ile chwil życia, tyle też i razy
Wzajem się żrą tam potwory i płazy!...
Morzem i ziemią jedne władną prawa,
Nieestetyczne, szpetne, niemoralne,
Ale konieczne i nieodwołalne:
Historya smutna, bolesna i krwawa!
Chciałbym, lecz praw tych nigdy nie obalę,
A więc na statku płynę w morze dalej!...



IV.

I oto! statek wstrzymał się przed miastem,
I znów mię miejskie dolatują szumy,
I przystań mnogie zapełniają tłumy,
I pełno ludzi z podróżnym balastem.
Z parowca jedna wychodzi gromada,
Zamiast niej druga do parowca wsiada;
Różnotypowe mienia się wciąż twarze,
Jeden się żegna, a inny się wita,