Strona:PL M Koroway Metelicki Poezye.djvu/106

Ta strona została przepisana.
98

Tu dziecię kwili, tam szlocha kobiéta,
I protestują wiecznie dorożkarze,
A podróżnego odziera, kto może...
Na wierzchu fali widzę lica hoże
Wyrostków lśniących nagich ciał mosiądzem:
O grosz mię żebrzą, szczerząc zdrowe kiełki
Matowo-lśniące, jak istne perełki;
Grosz ciskam w wodę! za srebrnym pieniądzem
Bec! nura w głębię wyrostki gromadnie,
I nim złotówka na dno morskie padnie,
Jeden zwinniejszy, lub szczęśliwy bardziej
W lot chwyta pieniądz, z wody się podnosi,
Wskazał, wziął w usta i o nowy prosi,
Na rówienników patrząc się w pogardzie,
Bywa, innemu ta zabawa pusta
Jako sakiewkę naładuje usta!



V.

Nie tu był wszakże koniec mej podróży;
Parowiec wkrótce wypłynął z przystani
I niósł mię dalej po wodnej otchłani...
Przyszło mi poznać napad morskiej burzy.