Strona:PL M Koroway Metelicki Poezye.djvu/111

Ta strona została przepisana.
103
VII.

Jam z krajem onym sercem się zespolił,
Wiec kiedy duch mój dziś się rozsokolił,
Chociaż daleki — mocą wyobraźni
Żywo znów widzę pożegnany eden,
I w myśli mojej powstaje niejeden
Czar zapomniany i pamięć mię draźni
I do głębiny duszy mojej sięga,
Aż przed oczyma — wrażeń dawnych księga
Staje spisana złotemi litery;
Wtedy otarłszy zapylone karty,
Widzę w niej obraz świeży, niezatarty
Krainy miłej... Mgliste jakieś szmery
Rodzą się w myśli... i dziwo! znów jestem
Owiany gaju cichego szelestem,
I znów nademną szafirów sklepienie,
Z nich słońce hojnie spływa porą dzienną,
A nocą morze, góry ziemię senną
Księżyc przystraja w pół światła w pół cienie.
I uderzają mię wonie magnolii,
Zapach jaśminu, tchnienie centofolii.
Przedemną górska wznosi się gromada,
Szczyt jej najwyższy pnie się w górę dumny,