Strona:PL M Koroway Metelicki Poezye.djvu/123

Ta strona została przepisana.
115

Popędów pierwszych w sfery ideału,
Tyle miłości, marzeń i zapału
Zabrał ten cmentarz!... I w czasów kolei
Zabierze jeszcze... Śmierć ma swe kaprysy
I nieraz woli młodociane rysy,
Zabija tego, kto błaga o życie,
Zaś kto już doznał, czem jest życia nędza,
Tego omija i długo oszczędza,
Zanim w grobowe położy ukrycie.
Rzadki tam napis głosi stare lata
Porwanych w strony nieznanego świata.
I opłakują ojce, żony, siostry
Swych drogich, zmarłych w pięknej tej krainie.
Ale czas idzie, rozpacz ciężka minie,
W smutek łagodny zmieni się ból ostry...
Przejdzie i smutek... najbliżsi zapomną!...
I tylko jakiś dech nieśmiertelności
Wiać tutaj będzie powiewem żałości,
I tylko morze piersią swą ogromną,
Jako olbrzymie muzyckie narzędzie,
Na srogość śmierci szemrać stale będzie
I przez lat długich ciągnącą się erę,
Nieraz z wieczności zlewając się echem,
Westchnie na cmentarz potężnym oddechem...
Nieraz zanuci smętne miserere...