Strona:PL M Koroway Metelicki Poezye.djvu/158

Ta strona została przepisana.
150
TAMARA.

Opuść mię, duchu fałszywości!
Zamilcz, nie wierze mowie wroga!
Ja pragnę modlić się do Boga,
A ty mię wikłasz w sieć chytrości...
Będę ofiarą twojej zdrady
Tyś myśl słabnącą opanował;
Twe słowa — to ogniste jady...
Po coś mnie biedną umiłował?


SZATAN.

Po co — o, piękna? Nie wiem tego,
Ale z przestępnej mojej głowy,
Czując prąd życia świetniejszego,
Zerwałem wieniec mój cierniowy
I w proch rozbiłem gmach przeszłości;
Me piekło, raj mój w tobie gości!
O! kocha cię nieskazitelną,
Miłością dusza moja wolna,
Istotą całą nieśmiertelną...
Dusza twa kochać tak nie zdolna!
Znam cię przez wieków długie lata,
Widziałem cię, jak widzę ninie,
Przez eterycznych sfer pustynie
Płynącą na początku świata.