Strona:PL M Koroway Metelicki Poezye.djvu/169

Ta strona została przepisana.
161

Paliła biedną. W nocy mroku
Błyszczał, jak kindżał nieodparty,
Był w żądzy jednej cały zwarty,
I splamił życia czyste karty,
I pocałował ją duch kary,
Napełnił serce jej trucizną...
Dotknięta straszną ducha blizną
Krzyknęła — czując ból bez miary...
Skupiły się w tym krzyku żary
Miłości, modły, wyrzut, męki,
I brak nadziei, i brak wiary
I pożegnalne życia jęki...
............


XII.

Była już północ. O tej porze
Z deską żelazną, koło ściany,
Pełniąc w noc służbę przy klasztorze,
Zwolna stróż chodził zadumany,
Stawiając kroki swoje miernie;
I koło celi mniszki stary
Wstrzymał się nagle, bo niezmiernie
Zmąciły duch mu nocne mary.