Strona:PL M Koroway Metelicki Poezye.djvu/170

Ta strona została przepisana.
162

Wkoło mrok nocy gęsty, chłodny!...
On słyszał — tak mu się zdawało —
Ust dwojga pocałunek zgodny,
Krzyk, jęk chwilowy... echo brzmiało,
I niepoczciwe drgnęło serce,
Zwątpieniem zwykłem u człowieka...
Lecz błysło mgnienie, po rozterce
Zacichło wszystko; li z daleka
Wiatr to przybywa, to ucieka,
I liście szemrzą ciche żale,
I z brzegiem ciemnym szepcą fale,
Które toczyła górska rzeka.
Ażeby ducha złego czary
Męczące serce precz zażegnać —
Modlitwę świętą zmawia stary,
Niepokój z duszy chce odegnać;
I pierś wzburzoną, pełną strachu
Zbroi w znak krzyża, miast pancerza,
I wkoło klasztornego gmachu
W milczeniu kroki znów odmierza.
............