Strona:PL M Koroway Metelicki Poezye.djvu/189

Ta strona została przepisana.
181

Urocza Ada. Nie owionie
Pięknego lica wietrzyk świeży,
I próżno wzrok gasnący bieży
Ku niebios górnych wschodniej stronie,
I próżno czeka dnia jasnego,
I nie doczeka jutrzejszego,
Bo się rozstanie przed porankiem
Ze światem, życiem i kochankiem.

U jej wezgłowia — przerażony
Zoraim, strachem tajnym blady,
Stał na kolanach przygnębiony,
Na twarzy mając bólu ślady.
Dziewicy ręka chłodna w ciepłej
Wygnańca ręce, lecz nie grzeje
Żar życia ręki już zaskrzepłej;
Zoraim myśli: „Są nadzieje.
Że reka chłodna — nic nie waży,
Ja widzę życie na jej twarzy!“
Tak bywa czasem: to myśl wierzy,
Co pochowane w grobie leży,
A gdy nam nic nie pozostaje
Na pocieszenie swego serca,
Nadzieja — chociaż nas nie łaje,
To z nas się śmieje, jak szyderca.