Strona:PL M Koroway Metelicki Poezye.djvu/197

Ta strona została przepisana.
189

Dwóch piorunowej siły grotów.
Nie było długo rozwikłania
W chaosie rzezi. Krwi strumienie
Obficie ziemię już zraszały,
Sztandarów płachty się tułały,
I nad żywymi zmarłych cienie.
Tu zgrzyt i jęk, tam złorzeczenie;
Na trupy trupy znów padały...

Lecz — oto, szala się podnosi,
I strona jedna przełamana...
Już się nie broni... łaski prosi...
Ucieka, trwogą pokonana,
Po trawie, która krwią się rosi...
I tylko jeden duch tytana
Samotnie, zdala, otoczony
Wrogami — siekał na wsze strony.
Już przed nim trupich ciał gromady;
On nie był królem, królewiczem,
Lecz jaśniał wzniosłem swem obliczem,
Miał w oku cudnej mocy ślady,
Uderzał dumą, swego czoła...
Lecz nikt przemocy nie wydoła:
Toż nagle strzała go przeszyła,
I szumnie padł bohater młody,