rozkaz »baczność«. Taki nadprogramowy okrzyk wydobył się z piersi wszystkich skautów na poprzedni zlocie w Windsor’ze, którzy w ten żywiołowy sposób po odjeździe króla chcieli wyrazić swoją cześć dla Skauta Naczelnego. Wówczas przez 10 minut nie można było uciszyć chłopców. Ale wówczas okrzyk zerwał się podczas trwania rozkazu »spocząć« — teraz zaś mieszał on do pewnego stopnia plany komendanta. Drugą usterką była mniejsza karność w dywizji drugiej, w której mieścili się wszyscy skauci cudzoziemscy obok skautów morskich i t. d. Ten zlepek widocznie nie był tak zgrany, jak inne jednolite dywizje, a oficerowie n. p. podczas rozkazu »baczność« pozwalali sobie rozmawiać. Nasi sąsiedzi po prawej, skauci morscy, zachowywali wzorową postawę, ale nasi sąsiedzi z lewej strony, skauci cudzoziemscy, nie wszyscy mieli widocznie wygórowane pojęcie o karności, gdyż zbyt wielu z nich chciało widzieć, co się dzieje na przedzie i albo pytało innych albo pchało się naprzód. Polscy skauci mieliby lepszy przykład, gdyby stali z obu stron
obok Anglików.
W całości jednak były to usterki znikające. Wszyscy traktowali przegląd jak nie można więcej poważnie i wszyscy naogół wszystkie czynności w ciągu całego dnia wykonywali karnie i sprawnie. — Musi być wyrobioną organizacja, która umie dać taki przegląd.
Następnego dnia, w niedzielę, była jeszcze jedna, ostatnia, uroczystość w obozie w Perry Hall.
Dnia tego o godz. wpół do 8-mej rano odbyła się w katolickiej kaplicy w osobnym namiocie Msza św. według obrządku naszego Kościoła. Odprawiał ją ks. Charles Hewstley z miejscowej parafji, który też miał kazanie, w którym mówił o potrzebie ukochania Ruchu