Strona:PL Małkowski - Jak skauci pracują.djvu/179

Ta strona została przepisana.

kiem narodu, który nie ma swego państwa, i gorzej, niżby go nie miał, bo je stracił i jest teraz w niewoli u innych. Jakiś wstyd za tę hańbę nie pozwala wówczas patrzeć śmiało w oczy człowiekowi wolnemu, który zrozumieć naszego położenia nie może, a z którym chciałoby się czuć równym i nie potrzebować się z niemocy zerwania pętów tłumaczyć.
Ale większy niepokój ogarnia, kiedy się przyjeżdża z reprezentacją młodzieży polskiej i nie wie się, czy perswazją albo choćby naruszającym gościnność protestem uda się pokonać owe »polityczne względy«, które nieraz za staraniem ambasadorów sprawiają, że Polaków zalicza się bądź do »Rosjan«, bądź do »Austryjaków«, bądź do »Niemców« — a tylko niema się dla nich ich własnego nazwiska.
Ale widocznie skauci polscy rodzili się pod szczęśliwą gwiazdą. Anglicy zaskoczyli nas uprzejmością a cały nasz pobyt w Anglji był czymś w rodzaju tryumfu naszych skautów i naszego narodu.

NA ZIEMI ANGIELSKIEJ.

"Wysiadaliśmy z parowca dnia a lipca o godzinie 5 rano. Chłopcy spali w swoich kajutach 5 godzin, mieli bowiem rozkaz rozebrania się i położenia do łóżek zaraz po wejściu do kajuty. Temu zdaje się »surowemu« rozkazowi zawdzięczaliśmy, że nikt z nas na burzliwym morzu nie podległ »chorobie morskiej«.
— Mel-kou-skie... Mel-kou-skie — krzyczał, starając się zagłuszyć hałas portowy, jakiś posłaniec z listem. Był to list powitalny dla nas na brzegach Anglji. —

Drogi Panie!
Sprawia mi to wielką radość, że w Imieniu skautów hrabstwa Kent mogę Was na brzegach Anglji jaknajserdeczniej powitać. Spodziewamy