Strona:PL Małkowski - Jak skauci pracują.djvu/181

Ta strona została przepisana.

raz droga niespodzianka. Dowiedziawszy się o naszym przyjeździe, przybyło około 30 Polaków londyńskich. Była między nimi delegacja szkółki polskiej z własnym polskim sztandarem. Było kilku robotników, którzy porzucili dnia tego pracę, ażeby zobaczyć z kraju przybyły oddział skautów. Towarzystwo Polskie w Londynie przyszło również ze sztandarem. Między innymi spotkaliśmy na stacji T. Strumiłłę, który jako oficer skautowy i pierwszy (w r. 1911 i 1912) Sekretarz Naczelnej Komendy Skautowej we Lwowie, przebrał się zaraz w przywieziony przez nas mundur i jako 53 członek naszego oddziału pojechał z nami do Birminghamu. Jeszcze dwu obecnych wzięliśmy ze sobą, mianowicie kierownika Biura Prasowego Rady Narodowej w Londynie, dr. J. H. Retingera i dziennikarza polskiego, p. M.  Dąbrowskiego. Obaj bardzo nam na miejscu w Birminghamie dopomagali.
Główna Kwatera przygotowała dla nas dwa omnibusy i wóz na rzeczy. Po cichej defiladzie przed polskimi sztandarami zajęliśmy miejsca i w towarzystwie kilku oficerów skautowych przejechaliśmy najpiękniejszemi ulicami Londynu, kierując się do stacji Paddington, skąd mieliśmy udać się w dalszą drogę.

POD NAMIOTAMI.

O godz. 3 popołudniu na stacji Snow Hill w Birminghamie przywitał nas imieniem Komitetu zlotowego p. (Honourable, syn lorda Dartmouth) Gerald Legge, komisarz skautowy na hrabstwo Staffordshire, który odtąd miał nam, jak i wszystkim cudzoziemskim drużynom, służyć za przewodnika.
Dodano nam na towarzyszów kilku skautów angielskich i przez ulice miasta udaliśmy się czwórkami do obozu w Perry Hall.
W obozie ruch nielada. Był to pierwszy dzień