Okrzyk powtórzyła cała drużyna polska.
Słów odpowiedzi jen. Baden-Powella nie mogłem notować, nie uczynił też tego nikt inny. Ale zgodnie ze świadectwem obecnych odpowiedź jego była bardzo serdeczna, długa i wypowiedziana tonem wzruszonym. Jenerał skrzywił się i chciał przerwać, kiedy w polskim raporcie wspomniano o warunkach politycznego rozwoju w naszym kraju. Ale wnet rozchmurzył czoło i zaczął silnie potakiwać, kiedy powiedziano, jak nasze obowiązki w Polsce rozumiemy. W odpowiedzi swej życzył nie tylko powodzenia (every success) naszemu ruchowi, ale wręcz naszemu krajowi, Polsce, co kilkakrotnie wyraźnie powtórzył i co słowami: hear-hear (słuchajcie!) podkreślili oficerowie z jego otoczenia.
Jen. Baden-Powell zasalutował powiewającego na ziemi angielskiej orła polskiego i przypiął sobie na pierś małego srebrnego orzełka, który mu wręczył K. Nowak[1]. Zaśpiewaliśmy »Jeszcze olska...«
Popołudniu (w niedzielę) przyjmowano podwieczorkiem skautów polskich na parafji katolickiej. Jakaś katolicka drużyna Birminghamu dawała popis swoich umiejętności. Chór kościelny śpiewał. — Chłopcy nasi nie mogli się nadziwić duchowi, jaki tam panował. Jeszcze bardziej dziwne dla nich było, że w Birminghamie, w którym przed 30 laty nie było ani jednego kościoła katolickiego, dziś liczba ich dobiega 30, a równocześnie tysiące protestantów nawraca się tu, jak w całej Anglji, na łono naszego Kościoła.
W niedzielę, dnia 6 lipca, pod namiotami polskimi rozmyśliwano i mówiono szczególnie dużo o kraju, na którego wschodnich kresach, we Lwowie, tego samego dnia miał odbyć się zlot skautów zaboru austryja-
- ↑ Oznaki żadnej innej narodowości nie nosił. Orzełka widzieliśmy na jego piersiach jeszcze w trzy dni później.