dzenia pokojów; wymaga ono charakteru ze strony rodziców, »dobrze uregulowanych« zajęć codziennych oraz pielęgnowania tradycji narodowych. — Jako taki, home angielski nie jest specjalnym przywilejem Anglików, ale u nich jest najczęściej spotykany i prawdziwie powszechny. Home angielski tłumaczy, dlaczego Anglik w jakimkolwiek kącie świata czuje się jak u siebie w domu i nie ulega wynarodowieniu, któremu tak pochopnie podlegają Niemcy, Francuzi i, niestety! przedewszystkiem Polacy.[1]
W takim to home'ie angielskim, w narodowym ognisku rodzinnym, wychowało się rodzeństwo Roberta.
Dom, w którym Robert spędził lata młodości, stoi dotąd na Pnnce’s Gate w Londynie. Do niedawna mieszkała w nim tylko sędziwa matka jenerała, obecnie w rodzinnym domu tradycje starego home’u zostały przejęte przez Skauta Naczelnego, jego małżonkę i ich synka, małego Piotrusia.
Ojciec odumarł Roberta, kiedy ten miał lat cztery. Mimo to tradycja ojca zachowała się u Roberta, tak samo, jak i u starszego rodzeństwa, gdyż ojciec przebywał z nimi ciągle, brał ich na swoje przechadzki, uczył spostrzegawczości i wskazywał piękno w przyrodzie i nigdy nie zabraniał im zajmować się rzeczami, które wkraczały w zakres jego studjów.
Właściwą wychowawczynią dzieci była jednak
- ↑ »Święte ognisko rodzinne« było w Polsce tym samym, co angielski home — było, bo je już u nas trudno znaleźć. Przywiązane do ziemi »ogniska« poroztrącali wrogowie, kiedy naszych ojców wyganiali na tułaczkę — ale zapomnieliśmy o ich wartości i my sami, Polacy. W skarbcu narodowym polskim mieliśmy jeszcze coś więcej, niż Anglicy w swoim home'ie, bo — »domy obywatelskie«, o których tyle wzmianek w starych pamiętnikach. Te nie jedną rodzinę obejmowały promieniami narodowej tradycji, ale całą okolicę. Takim był uwieczniony przez Mickiewicza »dom« w Soplicowie.