tecznej ilości wozów, na których możnaby sprowadzić potrzebne zapasy. Nie wiemy więc czego się chwycić. Albo zgnieciemy nieprzyjaciela i poślemy posiłki dla odległych posterunków jeszcze zanim deszcz przyjdzie, albo też pozostaje nam powciągać pazury, skoncentrować się bliżej naszej podstawy działania i organizować nasze siły do prawdziwie skutecznej kampanji skoro tylko deszcze miną. Ale strata wpływu moralnego, czasu i własności, złączona z drugą możliwością, byłaby pożałowania godną, więc zrobimy porządną próbę czy nam się nie uda przeprowadzić pierwszej i wygrać zapasy mimo niepogody, moru i innych niepowodzeń.«
To też dnie upływać będą odtąd Anglikom na ciągłych podjazdach i na rzucaniu się jak piorun na mniejsze oddziały czarnych, chcąc w ten sposób zdezorjentować ich, niedopuścić do ich koncentracji pod Buluwayo, pozakładać w ważnych punktach strategicznych własne posterunki wojskowe, przedewszystkiem zaś przekonać o kłamliwości boga M’limo i podnieść urok białych.
Pierwszy dzień Baden-Powella w Buluwayo (4-go czerwca) ubiegł na pracy biurowej, którą musiał tak długo prowadzić dopóki nie zorganizował dobrego systemu dowozu zapasów, ubezpieczając drogę na południe do Kraju Bechuanów, linji komunikacji telegraficznych z sąsiedniemi kolonjami, sztabu lekarskiego i sztabu oficerskiego, który z czasem czynności biurowe i centralizacyjne przejął.
Ale ciągle od biurka porywają go niedokładne wiadomości o nieprzyjacielu, które każą jemu samemu iść na wywiady. — Zaraz drugiego dnia (5 lipca) bierze 200 konnych piechurów i uderza z nimi na groźną watahę, która podsunęła się pod Buluwayo a była złożoną z 1.200 naczelników i najlepszych wojowników, wybranych ze wszystkich oddziałów, pozostających pod
Strona:PL Małkowski - Jak skauci pracują.djvu/255
Ta strona została przepisana.