Strona:PL Małkowski - Jak skauci pracują.djvu/266

Ta strona została przepisana.

zobaczyły dwie tajemnicze latarnie na domku mafekińskiego komendanta. Były to poprostu drogowskazy, którymi kierować się mieli powracający z nocnej wycieczki żołnierze. Bagnetem i szablą wygnali oni Boerów z najbliższych szańców, zakłuwając 40; — 60 zabili w panicznej nocnej strzelaninie właśni towarzysze. Dwa razy później jeszcze wywieszenie tajemniczych latarni powodowało panikę w szańcach i bezużyteczną strzelaninę.
Jeden atak skończył się jednak dla Anglików ciężką klęską. Baden - Powell pod każdym względem doskonale przygotował atak na szaniec z potężnym działem Creuzota. W bitwie miała wziąć udział prawie cała załoga. Zdobyć szaniec miał przed świtaniem oddział 80 żołnierzy wspierany przez pociąg uzbrojony, całą artylerję i rezerwę 200 żołnierzy. Tymczasem kobiety boerskie, których nie wydalono z Mafekingu, dowiedziały się o planie i ostrzegły sygnałami spółrodaków. Kiedy oddziały angielskie cicho się skradały, w obozie boerskim nikt nie spał, a w ciągu nocy rzeczony szaniec podwyższono z 3 stóp na 12, zaopatrzono 3 rzędami strzelnic i pancerzami stalowymi, czyniąc go niepodobną do zdobycia fortecą. Lwy mafekińskie nie cofnęły się nawet na ten widok i w oddziale atakującym padli wszyscy (4) oficerowie, z żołnierzy zaś tylko 9 ocalało. Baden-Powell szybko powiadomiony o sytuacji »po chwili zastanowienia zdecydował się nie rzucać więcej dzielnych żywotów w zadanie, które okazało się niewykonalnym« i cofnął postępujące z boku oddziały. — Tak wielkie było wrażenie męstwa wdzierających się na szaniec Anglików, którym, jak się później okazało, szaniec chciał się poddać a tylko obecność w nim Snymana i jego rewolwer skierowany do własnych żołnierzy, powstrzymały wywieszenie białej chorągwi — że Boerowie nie śmieli wykonać kontr-ataku.